🛒 Piesek Pikuś i zakupy z mamą
Share
W słoneczny poranek piesek Pikuś obudził się z szerokim uśmiechem na pyszczku. Przeciągnął się na swoim miękkim posłaniu i już miał biec po zabawki, gdy do pokoju zajrzała mama.
– Pikusiu, dziś idziemy razem na zakupy – powiedziała łagodnie. – Musimy kupić jedzenie na obiad i kilka potrzebnych rzeczy do domu.
Oczy Pikusia aż zabłysły z radości. Bardzo lubił wychodzić z mamą, a w sklepie było tyle ciekawych rzeczy.
– Czy mogę ci pomóc? – zapytał.
– Oczywiście – uśmiechnęła się mama. – Ale pamiętaj, że dziś kupujemy tylko to, co jest na liście. Nic więcej.
Mama i Pikuś usiedli przy stole, aby przygotować listę zakupów. Mama zapisywała kolejno: chleb, masło, marchewki, mleko, makaron i jabłka.
– A może jeszcze ciasteczka? – zaproponował Pikuś, oblizując się na samą myśl.
– Ciasteczka nie są dziś potrzebne – odpowiedziała mama spokojnie. – Mamy w domu jeszcze cały słoik. Kupujemy tylko to, co naprawdę jest potrzebne.
Pikuś westchnął, ale przytaknął. Chciał być dzielnym pieskiem i nauczyć się mądrego kupowania.
W drodze do sklepu mama tłumaczyła:
– Kiedy robimy zakupy z listą, nie kupujemy przypadkowych rzeczy. Dzięki temu nie wydajemy za dużo pieniędzy i nic się nie marnuje.
– Rozumiem! – powiedział dumnie Pikuś.
Gdy weszli do sklepu, Pikuś szeroko otworzył oczy. Kolorowe pudełka, pachnące bułeczki, rzędy zabawek i słodyczy – wszystko wyglądało tak kusząco.
– Najpierw chleb – przypomniała mama. – Pomożesz mi go znaleźć?
Pikuś kiwnął głową i pobiegł do działu z pieczywem. Delikatnie włożył bochenek do koszyka. Był z siebie bardzo dumny.
Ale gdy mijali półkę ze słodyczami, Pikuś zatrzymał się jak zaczarowany. Były tam kolorowe cukierki, czekolady i ogromne lizaki.
– Mamusiu, ale tylko jednego lizaka? – zapytał cicho.
Mama spojrzała na niego ciepło.
– A jest na liście?
Pikuś spuścił głowę.
– Nie...
– To znaczy, że teraz go nie kupujemy. Ale jeśli będzie ci bardzo zależało, możemy dodać go do listy następnym razem.
Pikuś wziął głęboki oddech i odszedł od półki. Było mu trochę smutno, ale też wiedział, że robi coś mądrego.
Krok po kroku zbierali kolejne rzeczy z listy: marchewki, mleko, masło, makaron. Przy jabłkach Pikuś zapytał:
– Mogę sam je wybrać?
– Jasne – powiedziała mama. – Wybierz te, które są twarde i bez plamek.
Pikuś delikatnie dotykał jabłek łapką i wkładał do woreczka tylko te najładniejsze.
Gdy doszli do kasy, koszyk był pełen zdrowych i potrzebnych produktów. Ani jednej rzeczy więcej.
– Brawo, Pikusiu – powiedziała mama, kiedy pakowali zakupy do torby. – Dziś byłeś bardzo rozsądny.
Pikuś uśmiechnął się szeroko. W serduszku poczuł przyjemne ciepło.
W drodze do domu mama zapytała:
– Czego się dziś nauczyłeś?
– Że zakupy robi się z listą i kupuje tylko to, co potrzebne – odpowiedział Pikuś pewnie. – Bo wtedy nic się nie marnuje i pieniądze zostają na później.
– Dokładnie tak – przytaknęła mama, głaszcząc go po głowie. – Jestem z ciebie dumna.
Kiedy wrócili do domu, Pikuś pomógł rozpakować torby. I choć w kuchni nie było nowego lizaka ani ciasteczek, Pikuś czuł radość. Wiedział, że był mądrym pieskiem i potrafił powiedzieć „nie”, kiedy coś nie było potrzebne.
Tego wieczoru, leżąc w swoim posłaniu, pomyślał:
„Następnym razem też zrobię zakupy z listą. A może wtedy znajdzie się miejsce na jednego małego lizaka.”
Zadowolony zasnął, a w jego śnie tańczyły jabłka, marchewki i... jeden kolorowy lizak.