🚗 Piesek Pikuś i czerwony samochodzik
Share
Piesek Pikuś od rana był w doskonałym humorze. Mama upiekła jego ulubione maślane bułeczki, a na stole czekało ciepłe kakao. Pikuś usiadł przy stole, wziął bułeczkę do łapki i pomyślał: „Ale mam szczęście! Cała bułka tylko dla mnie!” Gdy już miał ugryźć pierwszy kęs, do kuchni weszła jego przyjaciółka — kotka Mimi.
– Ale pachnie! – powiedziała, wąchając powietrze. – Co dziś jecie?
– Bułeczki – odpowiedział Pikuś dumnie, przytulając swoją do siebie.
Mimi spojrzała z nadzieją. – Mogę spróbować kawałek?
Pikuś zmarszczył nos. Nie chciał się podzielić. – Eee… to moja bułka. Mam tylko jedną.
Kotka spuściła głowę i usiadła cicho na podłodze. Mama Pikusia wszystko słyszała.
– Pikusiu, pamiętaj, że kiedy się dzielimy, sprawiamy innym radość. A radość, gdy się nią dzielimy, wraca do nas – powiedziała spokojnie.
Pikuś westchnął, ale wciąż nie był przekonany. Lubił Mimi, ale bułki lubił jeszcze bardziej.
Po śniadaniu Pikuś wyszedł na podwórko. W łapkach trzymał swój ulubiony samochodzik — czerwony, lśniący, i zawsze jeździł najszybciej. Na trawie siedział żółw Leon i próbował zbudować tor wyścigowy z patyczków.
– Pikuś, pożyczysz mi swój samochodzik? – zapytał.
– Nie – odpowiedział szybko Pikuś, chowając zabawkę za plecy. – Jeszcze coś mu się stanie.
Żółw pokiwał głową i nic nie powiedział, ale było widać, że zrobiło mu się przykro.
Chwilę później przyszła Mimi z piłką, a Leon przyniósł kolorowe kredy. – Możemy się razem pobawić? – zapytała Mimi. – Narysujemy miasteczko i będziemy bawić się wszystkimi zabawkami!
Pikuś przytulił swój samochodzik i fuknął: – Nie chcę, żeby ktoś go zarysował!
Mimi i Leon spojrzeli po sobie smutno. – To może my pobawimy się sami… – powiedzieli cicho i odeszli.
Pikuś został sam. Bawił się przez chwilę, ale szybko zauważył, że bez przyjaciół jest… nudno. Nikt nie kibicował jego samochodowi, nikt nie śmiał się z wymyślonych historii.
Usiadł na trawie i spojrzał na Mimi i Leona. Razem rysowali coś kredą na chodniku i chichotali. Pikuś poczuł lekkie ukłucie w serduszku.
– Może jednak… warto spróbować? – pomyślał niepewnie.
Powoli podszedł do przyjaciół.
– Hej… co rysujecie? – zapytał.
– Domy, ulice i plac zabaw – odpowiedział Leon. – Ale brakuje nam samochodu na ulicę.
Pikuś wziął głęboki oddech.
– Może… mogę wam pożyczyć mój samochodzik. Ale musicie uważać.
Mimi uśmiechnęła się szeroko. – Jasne! Będziemy bardzo ostrożni!
Leon dodał: – Dzięki, Pikuś! Teraz nasze miasteczko będzie idealne!
Pikuś podał samochodzik. Serce biło mu szybciej, ale gdy zobaczył, jak Mimi ostrożnie puszcza autko ulicą z kredy, zrobiło mu się naprawdę miło.
Po chwili Mimi przerwała zabawę i wyciągnęła swoją piłkę.
– Teraz twoja kolej, Pikuś. Chcesz zagrać?
– Ale to twoja ulubiona piłka – zdziwił się piesek.
– Tak – odpowiedziała. – Ale fajnie jest się dzielić.
Pikuś uśmiechnął się. W środku poczuł ciepło jak po kakao. Wspólnie bawili się aż do obiadu — rysowali, budowali i śmiali się bez końca. Nikt niczego nie zepsuł, a radość była dwa razy większa, bo przeżywana razem.
Wieczorem, gdy słońce chowało się za drzewami, mama zapytała:
– I jak minął dzień?
Pikuś przytulił się do niej i odpowiedział:
– Nauczyłem się, że kiedy się dzielę, to nie tracę. Zyskuję przyjaciół i radość.
Mama uśmiechnęła się i pogłaskała go po głowie.
– Jestem z ciebie bardzo dumna, mój Pikusiu.
Tego wieczoru, gdy zasypiał, samochodzik leżał obok niego, cały i piękny. Ale teraz najważniejsze było coś innego — uśmiechy przyjaciół i ciepłe uczucie w serduszku. A Pikuś pomyślał jeszcze:
„Jutro wezmę kredki i może podzielę się nimi pierwszy.”
I z tą myślą spokojnie zasnął.