Pęknięty Mostek nad Strumykiem 🔍
Share
Wiosenne słońce dopiero zaczynało ogrzewać dachy domów na Ulicy Szeleszczących Liści, gdy nagle rozległ się krzyk:
– Mostek! Mostek się zawalił! – zawołała zdyszana wiewiórka Pola, wbiegając na rynek.
Kotka Kaja zerwała się z miejsca. Mostek nad strumykiem był jedyną drogą, którą dzieci chodziły do szkoły, a starsi do lasu po poziomki.
Wraz z Franiem pobiegła na miejsce. Nad wodą stali już mieszkańcy.
Drewniany mostek był… pęknięty dokładnie po środku. Deski zwisały, a część z nich unosiła się na wodzie.
Pan Królik nerwowo podskakiwał.
– To sabotaż! Ktoś to zrobił specjalnie!
Pani Sowa Aurelia zmrużyła oczy.
– A może drewno po prostu spróchniało?
Kaja uklękła przy jednej z desek. Dotknęła pęknięcia. Nie było gładkie. Było… jakby wygryzione.
– To nie jest przypadek – powiedziała cicho.
Na błotnistej ziemi obok mostu Kaja zauważyła ślady łapek. Nie były królicze, ani mysie. Miały długie paluszki i ostre pazurki.
Franio zmarszczył brwi.
– To… wydra? Lis? Szczur?
– Za duże na mysz, za małe na lisa – mruknęła Kaja. – I… zobacz to.
Przy filarze mostu leżały skorupki orzechów – rozgryzione na pół. I… małe drewienka ogryzione dookoła.
– Ktoś tu sobie urządził piknik… i budowę! – zażartował Franio.
Kaja postanowiła czuwać wieczorem przy strumyku. Ukryła się za wierzbą, a Franio siedział na gałęzi nad wodą.
Gdy zapadł zmierzch…
Wśród trzcin coś zaszeleściło. Potem pojawił się… mały bóbr.
Miał futerko w kolorze mokrej kory, na plecach dźwigał patyk, a w łapce – orzech.
Podszedł do filaru mostu… i zaczął obgryzać drewno!
– Stój! – zawołała Kaja.
Bóbr aż podskoczył i schował się za plecak z patyków.
– Dlaczego niszczysz most? – zapytała Kotka łagodnie.
Mały bóbr zacisnął łapki na patyku.
– Ja nie niszczę… ja… buduję. Moja rodzina mieszka przy dużej rzece. Ale poziom wody spadł. Tata kazał mi znaleźć drewno na zaporę… A tu tyle desek… nieużywane w nocy…
Franio westchnął.
– Czyli… nie złodziej, tylko budowniczy.
Kaja poklepała go po ramieniu.
– Ale most jest ważny dla nas, tak jak tama dla was. Musimy znaleźć inne rozwiązanie.
Następnego dnia Kaja zgromadziła wszystkich na rynku.
– Bóbr nie chciał zrobić nam krzywdy. Chciał tylko pomóc swojej rodzinie.
Pani Sowa kiwnęła głową.
– Zatem naprawmy most i pomożemy też bobrom.
I tak się stało:
-
Pan Królik przyniósł deski,
-
Jeżowa piekarka przyniosła kosz bułeczek dla pracujących,
-
Bóbr i Franio przynosili patyki nad strumień,
-
Kaja nadzorowała budowę jak prawdziwy inżynier.
Na koniec most lśnił nowym drewnem, a przy strumyku powstała mała tama z kamieni i patyków – prezent dla rodziny bobrów.
– Most mocniejszy niż wcześniej! – dumnie oznajmił Pan Królik.
– I pierwszy most zbudowany przez… kota, wróbla i bobra – dodał Franio.
Kaja uśmiechnęła się cicho.
– Zagadka z mostem rozwiązana. Ciekawe, jaką zagadkę przyniesie kolejny dzień…
Liście zaszeleściły tak, jakby już znały odpowiedź.