Zaginiony Ser 🧀
Share
Na Ulicy Szeleszczących Liści panowała cisza.
Księżyc świecił wysoko, a jedynym dźwiękiem był szelest liści i chrobotanie nocnych chrząszczy.
Kotka Kaja przewracała się z boku na bok w swoim hamaku między jabłonkami, gdy nagle…
– KAAAJUUUU! – rozległ się przeraźliwy pisk.
Kaja zerwała się na równe łapki.
– Co tym razem…? – mruknęła zaspanym głosem.
Na środku rynku stała Myszka Matylda w szlafroku trzymając pusty talerzyk.
– Kaju! Zniknął mój ser! – jęknęła dramatycznie. – Po raz trzeci w tym tygodniu!
Wróbelek Franio, zaspany jak nigdy, sfrunął z gałęzi i przeciągnął skrzydła.
– Ktoś kradnie ser w nocy? Brzmi… smacznie – ziewnął.
– To nie jest śmieszne! – fuknęła Matylda. – Zostawiam wieczorem na stole kawałek żółtego sera, a rano… pusto! Ani okruszka!
Kaja zmrużyła oczy.
– Czyli klasyczna zagadka nocnego złodzieja. Czas działać.
Kaja obejrzała stół w kuchni Matyldy.
Na blacie leżały tylko maleńkie okruszki i ślady maleńkich łapek.
– Hm… ktoś był tutaj po północy – mruknęła.
Franio przeleciał nad stołem.
– Patrz! Otworzone okno! Może ktoś wszedł z zewnątrz?
Kaja podeszła bliżej. Na parapecie widać było ślady łapek prowadzące… na zewnątrz.
– Ciekawe – powiedziała. – Złodziej wchodzi, kradnie, i wychodzi tą samą drogą. Ale dlaczego te ślady są… takie same jak twoje, Matyldo?
Myszka spojrzała na swoje łapki, potem na parapet, potem znowu na łapki.
– To niemożliwe! Ja przecież śpię!
– No właśnie – zamruczała Kaja. – I to jest najbardziej podejrzane.
Na zewnątrz, tuż pod oknem Matyldy, w trawie leżał mały kawałek sera.
– Oho, dowód rzeczowy numer dwa – powiedział Franio. – Wygląda, jakby ktoś go upuścił..
Kaja przykucnęła i powąchała ser.
– Świeży. Czyli złodziej był tu w nocy… i raczej nie daleko odszedł.
Ślady łapek prowadziły do drzewa, przy którym często siadywała Matylda.
Pod gałęziami leżały kolejne kawałki sera – ułożone w półkole.
Tego wieczoru Kaja i Franio rozłożyli się w ukryciu pod stołem w kuchni Matyldy.
Myszka położyła się spać, a na stole zostawiła kawałek nowego sera.
Zegar tykał powoli. 22:00… 23:00… północ.
I wtedy… coś zaczęło się ruszać.
Drzwi sypialni uchyliły się cicho, a z nich wyszła Matylda.
Miała zamknięte oczy, w jednej łapce trzymała talerzyk, a w drugiej... łyżeczkę.
– Mmm… serowy księżyc… – wymamrotała, po czym podeszła do stołu, chwyciła ser i… wyszła na zewnątrz.
Kaja i Franio podążyli za nią na paluszkach.
Myszka usiadła pod jabłonką, zjadła ser do ostatniego okruszka, po czym wróciła do łóżka, dalej z zamkniętymi oczami.
Franio aż otworzył dziób ze zdziwienia.
– Ona… sama go kradnie!
– Nie kradnie – poprawiła Kaja. – Lunatykuje.
Rano Kaja usiadła z Matyldą przy stole i spokojnie wszystko jej opowiedziała.
Myszka nie mogła uwierzyć własnym uszom.
– To ja zjadałam swój ser? We śnie?!
– Tak – uśmiechnęła się Kaja. – Twój mózg śpi, ale łapki… pracują.
Franio aż parsknął śmiechem.
– Nocna serowa misja Matyldy! Brzmi jak najlepszy tytuł książki!
Kaja zanotowała w swoim notesie:
„Zaginiony ser – sprawa zamknięta. Winny: sen i głód.”
Potem spojrzała na Matyldę.
– Na wszelki wypadek, spróbuj przed snem wypić mleko z miodem. Może wtedy nie będziesz chodziła po nocach.
Matylda kiwnęła głową.
– I schowam ser do lodówki z kłódką! – dodała.
Następnej nocy wszystko było spokojnie.
Żadnych pisków, żadnych kroków, żadnych zagadek.
Kaja spała spokojnie, Franio chrapał na dachu, a Matylda śniła o ogromnym serowym księżycu, który nigdy się nie kończy.
Bo czasem, żeby rozwiązać zagadkę, wystarczy… wyspać się porządnie.