Zaginiony miś 🧸

Zaginiony miś 🧸

Wieczór był spokojny, a Ulica Szeleszczących Liści pachniała rumiankiem i świeżym praniem.
W domach gasły światła, świerszcze zaczynały swoje koncerty, a kotka Kaja właśnie zaparzała herbatę z miodem, kiedy usłyszała cichutkie pukanie do drzwi.

– Proszę… – powiedziała, odkładając filiżankę.

Do środka wszedł mały króliczek Felek.
Miał zmierzwione futerko, drżące uszka i oczy pełne łez.

– Kaju… ja nie mogę spać – wyszeptał.

Kotka przykucnęła obok niego.
– Co się stało, Felku?

Króliczek pociągnął nosem.
– Zgubiłem mojego misia. Tego… od zawsze. Bez niego nie zasnę.

Franio, który siedział na parapecie, aż zatrzepotał skrzydełkami.
– Zaginiony miś? O nie! To bardzo poważna sprawa!

Kaja skinęła głową.
– W takim razie — śledztwo czas zacząć. Ale najpierw: kiedy widziałeś go po raz ostatni?

– Rano się bawiliśmy w ogrodzie – zaczął Felek. – Potem mama zawołała mnie, żebym pozbierał brudne ubrania do prania. Złożyłem wszystko w kupkę i zaniosłem do łazienki. A potem jadłem kolację… i kiedy poszedłem spać, misia już nie było.

Kaja zamruczała cicho.
– Hm, ogródek, pranie, kolacja… Trzy możliwe miejsca akcji. Chodźmy tropem misia.


Dom Felka pachniał lawendą i świeżym chlebem.
Na korytarzu paliła się mała lampka, która rzucała złote cienie na ściany.
Mama Felka spojrzała zaskoczona, gdy zobaczyła ich w drzwiach.

– Kaju, Franiu, co wy tu robicie o tej porze?

– Szukamy zaginionego misia – powiedziała kotka poważnie. – To sprawa snu i przytulności najwyższej rangi.

Pani Króliczkowa uśmiechnęła się ciepło.
– Ojej, to musimy go znaleźć! Szukajcie, gdzie chcecie.


Najpierw zajrzeli pod łóżko.
Kaja poświeciła małą latarką, a Franio wyciągnął dziób z ostrożnością.
– Same skarpetki i kurzowe potwory! – zapiszczał. – Ale żadnego misia!

Potem sprawdzili szafę.
Na wieszaku wisiała marynarka taty Królika, a pod spodem leżał stos klocków i stare czasopisma.
– Nie ma – westchnął Felek.

Zajrzał nawet do kosza z zabawkami.
– Tu też nie! – jęknął. – Tylko autka i kredki!

Kaja pochyliła głowę i pomyślała.
– Hm. Jeśli nie w pokoju… to może w kuchni?

W kuchni pachniało ciastem marchewkowym.
Na stole stała miska z owocami, a na krześle leżał kocyk Felka.
– Może misiek chciał zjeść jabłko? – mruknął Franio, zaglądając pod stół.

Ale tam też — nic.
Ani jednego pluszowego ucha.

Zrezygnowany króliczek usiadł na krześle i spuścił głowę.
– Kaju… może on naprawdę zniknął…

Kotka usiadła obok niego i pogładziła go po łapce.
– Nic nie znika bez śladu. Każda zguba zostawia trop.


W tym momencie coś zaburczało w sąsiednim pokoju.
– Co to za dźwięk? – spytał Franio, przekrzywiając główkę.

– To tylko pralka – powiedziała pani Króliczkowa zza rogu. – Właśnie kończy ostatnie pranie pościeli.

Kaja nagle uniosła uszy.
– Pościel, mówisz? Felku, czy jesteś pewien, że twój miś nie leżał na łóżku, kiedy mama zbierała rzeczy do prania?

Felek zamrugał.
– No… chyba tak… a może nie?

Kotka wstała natychmiast.
– Chodźmy to sprawdzić.


Pralka cicho mruczała, a za okrągłym szklanym okienkiem coś żółtawego mignęło w bębnie.
Kaja przyklękła i po chwili cichutko powiedziała:
– Felek… wydaje mi się, że twój miś właśnie kończy kąpiel.

Mama Felka aż zakryła pyszczek ze zdumienia.
– Ojej, musiał się zaplątać w prześcieradło!

Kiedy pralka się zatrzymała, Kaja otworzyła drzwiczki i…
z wnętrza wypadł wilgotny, pachnący lawendą pluszak.

– Misiu! – zawołał Felek.

Przytulił go tak mocno, że futerko misia prawie znów się odcisnęło.
– Jesteś czysty! I pachniesz jak mama!

Franio parsknął śmiechem.
– A ja myślałem, że tylko ja lubię kąpiele w deszczu!

Mama Felka odetchnęła z ulgą.
– Przepraszam, maluszku. Nie zauważyłam, że misiek był zawinięty w pościel. Ale patrz, jaki teraz świeży i mięciutki!

Felek uśmiechnął się szeroko.
– To nic. Najważniejsze, że wrócił. Teraz już na pewno zasnę.


Kiedy Kaja wróciła do domu, usiadła w fotelu i zapisała w swoim notesie:

Sprawa: Zaginiony miś Felka
Miejsce odnalezienia: pralka w łazience
Winny: czysta pościel i nieuwaga
Wniosek: Czasem zguba potrzebuje kąpieli, zanim wróci do przytulania.

Franio przeciągnął skrzydełka i ziewnął.
– Myślisz, że gdybym się zgubił, też pachniałbym lawendą?

Kaja roześmiała się.
– Raczej błotem z parku, Franiu. Ale obiecuję – też bym cię znalazła.

Powrót do blogu