Zniknięcie urodzinowego tortu 🎂

Zniknięcie urodzinowego tortu 🎂

W piekarni pani Jeżowej pachniało dziś wyjątkowo słodko.
Na środku lady stał tort — ogromny, truskawkowy, z napisem „Dla Pani Sowy – 60 lat!”.

Kotka Kaja właśnie miała pomóc ozdobić go lukrem, kiedy do piekarni wpadł Franio, cały zdyszany.
– Kaju! Katastrofa! – zawołał. – Tort zniknął!

– Jak to zniknął? – zapytała Kaja, podnosząc wąs. – Przecież był tutaj!

Pani Jeżowa aż się oparła o ladę.
– Zniknął, dosłownie! Zostawiłam go na chwilę, żeby sprawdzić bułeczki, a kiedy wróciłam, zostały tylko… truskawki na podłodze!

Kaja westchnęła.
– Wygląda na to, że mamy do czynienia z przestępstwem... albo z bardzo głodnym gościem.

Kaja schyliła się przy ladzie. Na podłodze rzeczywiście leżały truskawki i kilka okruszków biszkoptu.
Ale zaraz obok — małe, okrągłe ślady łapek.

– Ktoś tu przeszedł... i był mniejszy od królika – zauważyła.
– Czyli mysz? – zapytał Franio.
– Myszka Matylda by tego nie zrobiła – odparła Kaja. – Ale zobacz, ślady idą w stronę okna.

Otworzyła je i spojrzała na zewnątrz. Na parapecie ktoś zostawił... bitą śmietanę.

Za piekarnią był ogródek z ziołami. Kaja i Franio przeszli między doniczkami.
– Oho – powiedział Franio. – Ktoś tu coś jadł.

Na małym stole stał pusty talerzyk, a obok – łyżka.
Kaja przyjrzała się uważnie.
– Krem truskawkowy, ślady mąki i... coś lepkiego na rączce łyżki. Miód.

– Czyli to mógł być… – zaczął Franio.
– Pan Niedźwiedź Miodzio – dokończyła Kaja.

Kaja i Franio poszli ścieżką w stronę lasu. W powietrzu unosił się zapach... kremu i miodu.
Przed chatką niedźwiedzia stał Miodzio, cały umorusany w bitą śmietanę.
– Dzień dobry – powiedział spokojnie. – Przyszliście na degustację?

– Raczej na przesłuchanie – odparła Kaja. – Gdzie tort?

Niedźwiedź zmieszał się.
– Och, tort! Tak, to ja go wziąłem… ale nie dla siebie! Chciałem go przenieść do biblioteki na przyjęcie Pani Sowy. Pani Jeżowej nie było, więc myślałem, że jej pomogę. Ale po drodze… potknąłem się.

Kaja uniosła brwi.
– Potknąłeś się?
– Tak. I tort wylądował prosto w trawie. Zjadły go… mrówki.

Franio zachichotał.
– Czyli tort rzeczywiście zniknął! Ale nie został ukradziony.

Kaja westchnęła i pokręciła głową.
– Panie Miodzio, następnym razem lepiej poprosić o pomoc.

Niedźwiedź zawstydził się, ale uśmiechnął.
– Masz rację. Upiekę nowy. Jeszcze lepszy. I bez mrówek.

Pani Jeżowa kiwnęła głową.
– W takim razie do roboty!

Do wieczora w piekarni unosił się zapach truskawek i miodu.
A na przyjęciu Pani Sowy wszyscy zgodnie stwierdzili, że to był najsmaczniejszy tort w historii miasteczka — i że dzięki niemu poznali nowego… pomocnika cukiernika.

Kaja zapisała w swoim notesie:
„Zagadka tortu rozwiązana. Wniosek: dobre intencje też mogą być klejące – szczególnie, jeśli pachną miodem.”

Powrót do blogu